Najnowsze publikacje

Sługa Boży o. Marian Żelazek, SVD


Dziś 11 lutego w Puri (Indie) podczas Mszy św. o godz. 10 w kościele parafialnym w Puri bp diecezji Cuttack-Bhubaneswar John Barwa SVD ogłosił formalne rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego o. Mariana Żelazka SVD.

To pierwszy przypadek w moim życiu, że Sługą Bożym zostaje ogłoszony ktoś z kim mogłem się spotkać osobiście. Kiedy umarł w roku 2006 w moim cyklu wspomnień na stronie internetowej opublikowałem swoje z nim spotkania. Dziś przywołuję obszerny fragment tego wspomnienia (z niewielką korektą) spisanego po jego śmierci . Spotykając go 3 razy w przez okres trzech lat, podczas jego wizyt w Polsce, miałem świadomość, że jest to człowiek niezwykły. Tym większa dla mnie radość z dzisiejszego dnia.

Szczególnie ostatnie spotkanie dotyczące ewangelizacji oraz świadectwa 40 lat modlitwy za niego pewnej siostry są dla mnie bardzo cenne. 

Sługo Boży ojcze Marianie, wstawiaj się za mną!

***

Pierwsze spotkanie…

Miało ono miejsce pod koniec mojego nowicjatu w Chludowie pod Poznaniem. Pamiętam, że to był wrzesień i wracaliśmy właśnie ze wspólnych nowicjackich wakacji. Pierwszy raz ujrzałem go wychodząc po naszej medytacji nowicjuszy jak siedział w ostatniej ławce naszej kaplicy – zatopiony w modlitwie.
Wtedy kilka dni był wśród nas. Mieliśmy też wspólne spotkanie z nim, opowiadał nam wtedy trochę o sobie, trochę o obozie koncentracyjnym w którym był kilka lat, o Indiach i swojej pracy. Najbardziej zapadły mi w pamięć jego słowa skierowane do nas jako apel:

„Chłopaki nam do was taką prośbę. Patrzcie na świat optymistycznie. Bo jak tak wracam tu do kraju, to coraz więcej widzę ludzi narzekających. A ważne jest żeby widzieć więcej dobra. Nawet w obozie było wiele dobra…”


Za drugim razem z ojcem Marianem spotkałem się już w Pieniężnie. Był wtedy na corocznym zjeździe misjonarzy w lipcu 2004 roku. Wtedy przez te kilka dni ukazała mi się jego prostota i pokora. Podczas zjazdu w jeden dzień przewodniczył Eucharystii. Słuchałem tego co mówił w homilii o swoich współbraciach – męczennikach o tym jak ich świadectwo życia wpłynęło na losy naszej Prowincji… Miałem takie pragnienie aby niczego z jego słów nie uronić, było we mnie jakieś wewnętrzne przekonanie, że to była moja pierwsza i ostatnia homilia jaką słyszałem z jego ust i tak rzeczywiście było…

Kiedy to co nowe spotkało się z tym co dawne…

Ostatnie moje spotkanie z nim miało miejsce na początku sierpnia 2005 kiedy wracałem z ewangelizacji na Przystanku Woodstock. Na krótki czas zatrzymałem się w naszym domu nowicjatu w Chludowie k/Poznania. Tam mieliśmy nocleg w podróży do mojego rodzinnego miasta na Podkarpaciu. Okazało się, że on też akurat był w Polsce i tam mieszkał. Była to dla mnie wielka radość, tym większa, że niespodziewana. 


Mimo tak krótkiej wizyty udało nam się nieco porozmawiać. Ojciec Żelazek kiedy dowiedział się skąd wracamy, był bardzo zainteresowany całą inicjatywą: Co to jest ten Woodstock? Jak tam jest? Jak wygląda nasza obecność tam?
Bardzo uderzała mnie ta jego prostota i pokora. On który ewangelizował 55 lat w Indiach, pyta mnie kleryka oto jak tam ewangelizujemy – pytał szczerze, nie wymądrzał się, że powinniśmy robić to lub tamto, ale z uwagą słuchał. Na koniec kiedy poznał mniej więcej sytuację i potrzeby z naszych opowiadań powiedział: „To tam najbardziej nadają się charyzmatycy”. To pokazało jak wielką mądrość misjonarską miał. Bo sama forma modlitwy i nie tylko na Przystanku jest mocno charyzmatyczna (kto był to myślę, że się zgodzi ). On o tym nie wiedział ale sam wskazał metodę – wiadomo weteran głoszenia Chrystusa…


To ostanie spotkanie miało jeszcze inny ważny akcent.
Z ewangelizacji na Przystanku wracałem z jedną starszą już siostrą zakonną. Kiedy dowiedziała się że jestem werbistą wyznała że od 40 lat modli się za ojca Mariana, którego wylosowała na początku swojej drogi zakonnej w nowicjacie jako misjonarza, którego będzie otaczała wsparciem duchowym. Spytałem ją czy cokolwiek czytała z jego publikacji. Gdy wyznała, że nic nie czytała, obiecałem jej jakąś książkę na jego temat. Nie miałem wtedy świadomości, że spotkam o. Mariana, na drugi dzień po tej rozmowie. Nie wiedziałem, że jest w Polsce i jego spotkanie było dla mnie dużym zaskoczeniem.

W Chludowie opowiedziałem mu o niej i jej modlitwie i poprosiłem go o dedykacje dla niej. Pisząc ją przy biurku (napisał też kilka słów w jedynym z indyjskich języków), zwrócił się do mnie z mądrością duchowo wyrobionego starca, do mnie początkującego werbisty:

„My nawet nie wiemy ile razy taka modlitwa uratowała nas od wielu niebezpieczeństw…” 

To było moje ostatnie spotkanie z nim, podczas jego ostatniej wizyty w Ojczyźnie. 

Zdjęcie z o. Marianem na zakończenie mojego nowicjatu - wrzesień 2003

Zdjęcie z o. Marianem na zakończenie mojego nowicjatu – wrzesień 2003

(117)

Opowieść wigilijna… 10 lat później

Kiedyś pojawił się na tej stronie wpis zatytułowany „Opowieść wigilijna” . Wtedy będąc drugi rok w Irlandii jako kleryk, wspominałem wydarzenie dość świeże dla mnie, bo zeszłoroczne. Aby w tym roku nie linkować bezpośrednio do tamtego wpisu (wciąż można sobie go przeczytać wraz z ówczesną wstępną pierwszą częścią), postanowiłem napisać krótki, współczesny komentarz do wydarzenia, które miało miejsce równe 10 lat temu. Wtedy to były moje pierwsze kroki na irlandzkiej ziemi, na której żyłem dopiero od trzech miesięcy.

Sam już nie potrafię przeżyć go dokładnie tak jak wtedy, gdyż tamten czas a mój obecny okres życia dzielą jakby lata świetlne. Jednak szczególne miejsca łaski i doświadczenia spotykania Chrystusa należy pamiętać w życiu duchowym, bo to pewne milowe kroki na drodze historii zbawienia. Stąd ja je przypomniam jako świadectwo. A cóż takiego się wydarzyło w wieczór wigilijny 10 lat temu? Oddaję Was sprawozdaniu Bartka sprzed dziewięciu lat, który pisał o nim swoim czytelnikom strony www (mało kto marzył wtedy jeszcze o całym tym „social network” FB, TT, Insta, itp.). Jako, że z tamtych czasów już niewielu zostało w moim życiu ludzi pamiętających tamten czas, więc będzie jak świeży dla większości.

Oddaję go w Wasze ręce z życzeniami aby Wasza Wigilia i Święta Narodzenia Pańskiego były napełnione właśnie Jego obecnością. A teraz przenieśmy się w czasie. Jest….

(więcej…)

(99)

Kol Dodi – czyli Idzie mój Pan (tłum. Jan Góra OP)

#muzanadobranoc
Pochodzi z dzisiejszego słowa z Pieśni nad Pieśniami a jednocześnie jest na rocznicę śmierci ojca Jana Góry OP.
 
Dziś Oblubieniec czule mówi do Oblubienicy a ona za nim tęskni. Kościół przez wieki widział w tej pieśni miłosnej duchowy dialog Jezusa z Kościołem.
 
I na dobranoc właśnie taka pieśń, dokładnie z tego dzisiejszego fragmentu.
 
Jej melodia jest znana jest myślę większości. Ta pieśń w języku polskim zatytułowana jest „Idzie mój Pan” i śpiewana jest na czas Komunii Świętej. To co jest faktem raczej nieznanym, to jej oryginał o nazwie Kol Dodi (???? ???????)powstał w języku hebrajskim. Narodziła się wśród Żydów sefardyjskich, wywodzących się z Półwyspu Iberyjskiego. I właśnie wyśpiewuje po hebrajsku ten fragment Pieśni nad Pieśniami:
„Głos mojego ukochanego! Oto on! Oto nadchodzi! Biegnie przez góry, skacze po pagórkach”
o. Jan Góra OP przetłumaczył pieśń inspirowaną tym tekstem, do którego włączono treść eucharystyczną a stało się to najprawdopodobniej we Wspólnocie Błogosławieństw. I tak za jego staraniem na pokolenia zagościła w sercach Polaków.
 
A tenże Jan Góra umarł właśnie równo 2 lata temu i jego odejście rozpoczęło się w czasie Eucharystii właśnie w dzień kiedy Kościół żyje tymi słowami Pisma.
 
Do posłuchania oryginału tej pieśni w języku hebrajskim zapraszam w poniżej.

 

(547)

Nowenna do Ducha Świętego

„Duch Święty tym potężniej zaznaczy swoje działanie w dziejach świata, im częściej, goręcej i bardziej publicznie będzie wzywany.”
św. Arnlod Janssen, SVD – założyciel Zgromadzenia Słowa Bożego (Misjonarzy Werbistów)

 

Dziś, w piątek 26 maja to początek nowenny do Ducha Świętego przed Pięćdziesiątnicą.
Gorąco zachęcam Was do rozpoczęcia jej. Jako jedną z propozycji umieszczam poniżej nowennę werbistowską, z dodatkową modlitwą św. Arnolda Janssena, założyciela naszego zakonu. Werbiści mają szczególną cześć Ducha Świętego wpisaną w charyzmacie.
Możecie ją pobrać ją tu:

Pobierz plik z Nowenną

Pobierze się na Wasz komputer/smarfon folder a w nim trzy pliki: pdf, epub i mobi, czyli będziecie mogli sobie wgrać ja sobie na czytniki jeśli ich używacie :)
Veni Sancte Spiritus!

 

(111)