Inne

Homilia na 40 urodziny

Tej homilii nie miało być, ponieważ nie miałem planu sprawować Mszy publicznej w swoje urodziny. Ale że dwoje przyjaciół zrobiło niespodziewaną akcję urodzinową, więc Eucharystia musiała być must have. Więc utrwalone słowa na 40 lat życia poniżej, w świetle słowa Bożego specjalnie dobranego na ten dzień.

(10)

Katolicy a pandemia

Image may contain: indoor
6 lipca 2020 – Donamon
Dziś w naszym zakonnym kościele po 4 miesiącach wróciła publiczna Eucharystia. Pomagałem przełożonemu w tych początkach a sam swoją celebrację dla naszych wiernych będę miał w środę. Wzruszający moment, widząc ich wracających do nas. Sam ostatnią Eucharystię z ludem odprawiałem 11 marca w Polsce. Szmat czasu, wydarzyła się w między czasie jedna epoka w moim prywatnym życiu.
Przy tej okazji podzielę się moimi obserwacjami z tego co do mnie docierało od ludzi i co miałem okazję zaobserwować w polskojęzycznym katolicyzmie, tak w Polsce jak i na wyspie. Wydarzyło się wiele dobra, ale pandemia objawiła też pewne duchowe objawy chorobowe i o nich kilka słów.

(więcej…)

(178)

Nowenna do Ducha Świętego

„Duch Święty tym potężniej zaznaczy swoje działanie w dziejach świata, im częściej, goręcej i bardziej publicznie będzie wzywany.”
św. Arnlod Janssen, SVD – założyciel Zgromadzenia Słowa Bożego (Misjonarzy Werbistów)

 

Dziś, w piątek 26 maja to początek nowenny do Ducha Świętego przed Pięćdziesiątnicą.
Gorąco zachęcam Was do rozpoczęcia jej. Jako jedną z propozycji umieszczam poniżej nowennę werbistowską, z dodatkową modlitwą św. Arnolda Janssena, założyciela naszego zakonu. Werbiści mają szczególną cześć Ducha Świętego wpisaną w charyzmacie.
Możecie ją pobrać ją tu:

Pobierz plik z Nowenną

Pobierze się na Wasz komputer/smarfon folder a w nim trzy pliki: pdf, epub i mobi, czyli będziecie mogli sobie wgrać ja sobie na czytniki jeśli ich używacie :)
Veni Sancte Spiritus!

 

(111)

Spory o Halloween – myśl na kanwie

Jak co roku przez fejsa przetacza się tu i ówdzie pomiędzy luźdzmi debata o Halloween. Od dawna w niej nie uczestniczę, teraz czasem się przyglądam temu zjawisku jako obserwator.

W tych dyskusjach, szczególnie wśród Polaków żyjących na wyspie a łapiących klimat zabawy, kiedy ktoś gasi im ten hurraoptymizm, oni jako asa z rękawa wyciągają argument: „no ale przecież to jest katolicki kraj i to jest ich tradycja”, budzi to nawet czasem w mnie uśmiech (choć nie pogardy) pokazujący duże pokłady ignorancji w temacie.

Brak zdolności do oceniania rzeczywistości oczami Ewangelii wśród katolików nie dotyczy oczywiście tylko takich tematów jak powyższy. Dotyka całej masy zagadnień, które skutkują tym, że utożsamienie się z wiarą katolicką jest często łączone ze sprawami całkowicie z nią sprzecznymi. Przykładem skrajnym była moja rozmowa z jednym człowiekiem, który wyznał przede mną że nie wierzy w Boga. Odpowiedziałem mu, że potrafię to zrozumieć i że nie jest on już katolikiem. Zreagował na to lekko zaskoczny, że wykluczam go z grona wierzących. No właśnie, nie wierzy w Boga, ale wciąż uznaje się za katolika.

Nie jest to nowe zagadnienie, ludzie dalekowzroczni pisali o tym już dawno. Ks. Balchnicki w jednym ze swoich artykułów pisał o „półchrześcijanach”, natomiast Ratzinger jako młody teolog napisał bardzo ciekawy tekst „Neopoganie i Kościół”, który jako aneks polski wydawca załączył do najnowszej książki. Na podsumowanie więc moich przydługich wywodów cytat od Ratzingera:

„Obecnie pogaństwo osiadło w samym Kościele. Właśnie to jest cechą charakterystyczną Kościoła naszych czasów, podobnie jak i neopogaństwa, że mamy do czynienia z pogaństwem w Kościele oraz z Kościołem, w którego sercu krzewi się pogaństwo. Tak więc współczesny człowiek, w normalnym przypadku, powinien raczej zakładać niewiarę swojego bliźniego.”

(157)

Z życia werbisty – początek cyklu (kontynuacja „Z Notatnika”)

Dziś o tym, że w przeżywaniu kapłaństwa bardzo lecząca jest obecność wspólnoty. Mam tu jednak na myśli wspólnotę braci żyjących tym samym powołaniem. Miejsca, gdzie nie trzeba się „spinać” ale można stanąć w przestrzeni własnej słabości. Nie trzeba się silić na poklask ani to, że na nikim we wspólnocie nie robi wrażania, bo nikogo nie interesuje to, że w czyjejś zewnętrznej posłudze ludzie słuchający nawet „piją z dziubka” głoszone mądrości.

To wspólnotowe egzystowanie oczywiście nie jest łatwe, stąd w wspólnotach zakonnych budowanych jest wiele wewnętrznych murów a jako swoistą reakcję obronną często sięga się różnorodnych uników. Od alienacji do bezdusznego jurydyzmu.

Cieszę się, że wspólnota ciągle mnie reanimuje i zmusza to przeżywania głębi istoty Ewangelii czyli przyjmowania człowieka takim jakim jest i uczenia się patrzenia miłosiernymi oczami na braci w uznaniu także własnej ułomności.
Stąd powołania kapłańsko-zakonnego do życia we wspólnocie nie zamieniłbym na nic innego za żadne skarby :)

(81)