Teologia przyziemnych zachwytów

Czy teolog, który nie ma zamiłowania w sztuce, poezji, muzyce i naturze może być rzeczywiście niebezpieczny?

Kilka lat temu wybrałem się w małą podróż z Zielonej Wyspy do niedalekiej Brytanii, odwiedzając swojego przyjaciela, mieszkającego wówczas w północnej pięknej części, nazwanej  z powodu nagromadzenia się tam wielu jezior rozlanych pomiędzy wzgórzami „Lake District”. Obok miasteczka w którym mieszkał znajdowały się ruiny świątyni z epoki brązu, taki mniej znany ale nie mniej antyczny Stonehenge. Stanąłem sobie w środku tych porozrzucanych kamieni i rozejrzałem się dookoła. Chłonąc przepiękny widok   wzgórz otaczających to miejsce, zrozumiałem dlaczego akurat tutaj  antyczni mieszkańcy Brytanii chcieli mieć kontakt z bóstwem, z rzeczywistością ich przerastającą: majestat  tego miejsca musiał być czynnikiem determinującym. To samo wielokrotnie doświadczałem widząc miejsca w których w Irlandii osiedlali się chrześcijańscy mnisi celtyccy – one zawsze były po prostu piękne!

Castlerigg Stone Circle, Keswick - Wielka Brytania

Castlerigg Stone Circle, Keswick – Wielka Brytania

Pytanie o Boga, szukanie Go i zgłębianie Jego działania w Objawieniu nie może być oddarte  z ludzkiego doświadczania piękna. Piękna które wyraża się w naturze ale które wyraża się także tym co człowiek tworzy próbując odpowiedzieć na rzeczywistość w której żyje. Wyraża się to w szeroko pojętej kulturze a ona przejawia się m.in. w muzyce, sztuce, poezji. Ratzinger powiedział kiedyś, że „Teolog, który nie ma zamiłowania w sztuce, poezji, muzyce i naturze może być niebezpieczny”. Skąd taki wniosek? Najprościej odpowiadając, pewnie z jego osobistego doświadczenia. Ale próbując nieco bardziej „rozpakować” tę myśl powiedziałbym, że istnieje pokusa takiego zawężenia świadomości kogoś, kto „siedzi w sprawach Pana Boga”, że skupiony na rozważaniu wielkich prawd teologicznych, czasem walce w obronie prawd wiary, bądź oczyszczaniu Kościoła z „brudów”, już przestanie dostrzegać Jego ślady jakie są zostawione i w naturze i w ludzkim doświadczeniu. Przestanie też słyszeć pytania jakie ludzie zadają o Boga przez kulturę. Dobrym papierkiem lakmusowym każdego „profesjonalisty od spraw Pana Boga” jest to jak się umie odnaleźć wśród dzieci, które chcą się z nim pobawić albo osób niepełnosprawnych umysłowo, którym nie będzie w stanie wyłożyć wielkich mądrości, nie mówiąc już o poświęconym czasie na spacer nad morzem czy wędrówkę po górach. Jeśli komuś szkoda na to czasu bo musi zajmować się teologią, taki ktoś rzeczywiście może być bardzo niebezpieczny.

Nie zapominajmy, że konsekwencje tego iż Bóg stał się człowiekiem, Słowo stało się Ciałem, są bardzo mocno przyziemne. Nie ma takiej rzeczywistości w której Bóg nie chciał by być dostrzeżony. Obyśmy umieli  odnajdywać szeroko rozsypane ślady obecności Boga  i zachwycać się Nim, wtedy i nasza refleksja „amatorska” czy „profesjonalna” uchroni nas od popadnięcia w pułapkę fanatyzmu.

Dlatego nie powinny nas dziwić tak bardzo przyziemne ostatnie słowa jako papieża Benedykta XVI wypowiedziane za jego pontyfikatu: „Dziękuję! Dobrej nocy!” Hm, a nie mógł przynajmniej dodać „zostańcie z Bogiem”?! No właśnie, nie musiał…

A na podsumowanie piękna stara piosenka zespołu Clannad we współczesnym wykonaniu przez ich solistkę Moya Brennon i jej córkę. Opowiada ona o zachwycie nad pięknem otaczającego świata w uroczym Donegal (północno-zachodnia Irlandia):

 

(468)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *