Modlitwa Azaraisza

I’m seting my eyes to Zion…

Dublin 28.02.AD.2008

 Z Księgi Proroka Daniela:

„Oto jesteśmy dziś poniżeni na całej ziemi z powodu naszych grzechów. Nie ma obecnie władcy, proroka ani wodza, ani całopalenia, ani ofiar, ani darów pokarmowych, ani kadzielnych. Nie ma gdzie ofiarować Tobie pierwocin i doznać Twego miłosierdzia.”

(zalecam przeczytać całość słowa przed dalszą lekturą – czytaj )

Miał być wpis co tydzień – nie udało się. Życie koryguje plany – jak zawsze. Minęły dwa tygodnie postu. Wpis przeznaczony na pierwszy tydzień pojawi się w tygodniu następnym (bo będzie adekwatny).

Chyli się ku końcowi trzeci tydzień. A ja w sobie noszę słowo Boże które wybrzmiało we wtorek… Co prawda czytając codziennie słowo na Eucharystii musiałem się nieźle nagimnastykować – bo słowa angielskie w Starym Testamencie są raczej rzadko spotykane w normalnym użyciu (w polskim jest podobnie zresztą).

A słowo to pochodzi z księgi Daniela – Azariasz, który  za wierność Bogu został wraz z dwoma innymi Izraelczykami wrzucony do rozpalonego pieca i zanosi swą modlitwę…

Pamięta przeszłość i wydaje się ?że już wszystko skończone”. Słowo to w dwóch wymiarach mnie dosięga.

 

Kontekst irlandzki

Protestancki teolog Karl Barth(abstrahując od ogólnych jego idei) mawiał, że aby czytać znaki Boga najlepiej trzymać w jednej ręce słowo a w drugiej gazetę. No i dokładnie tak było. Natknąłem się na artykuł w The Irish Catholic opisujący sytuację powołań w Irlandii. W zeszłym roku 160 księży umarło – wyświęcono 9-ciu, natomiast sióstr umarło 228 a śluby wieczyste złożyło aż 2. Za 20 lat liczba księży zmniejszy się o 2/3 z 4500 do 1500 – oczywiście to 1500 będzie i tak w średniej wieku ?zaawansowanej”. Świątynie są wypełnione w większości ludźmi w podeszłym wieku – młodego pokolenia jest bardzo mało, średniego niewiele więcej…

Kościół Irlandzki jawi się jako rzeczywistość gasnąca jak knotek… Ciekawe czy aż tak zagaśnie jak kiedyś mnisi Irlandzcy – kiedyś bardzo liczni. Podnoszą się głosy aby już Irlandii więcej nie nazwywać wyspą uczonych i świętych…

Niedawno byłem w jednym ze słynnych kompleksów mniszych w Glendalough. Zostały tam ruiny i kilka pełnych kościołów. Wielka gorliwość tych ludzi którzy szukali drogi do Boga (dziś pewnie uchodzili by za dziwaków – ale byli dziećmi swojego czasu co do drogi pobożności…) przemieniła się w puste ruiny pozostawione pośród pięknej przyrody – serce wzięli do Nieba….

To miejsce na wiele refleksji – pewnie tam jeszcze wrócę nie raz…

Obecne kościoły irlandzkie, jeśli proces gaśnięcia wiary (a rozwoju prywatnej ?duchowości” ) będzie postępował, na pewno nie staną się ruinami, pewnie przedsiębiorczy kapitalizm zrobi z nich użytek.


Rodzi się tylko pytanie: Czy Bóg opuścił swój lud tu na wyspie…? lub Czemu ten naród kiedyś wierny, wienym być przestał/przestaje…? I trzecie pytanie: Które z tych pytań jest bardziej usprawiedliwione…?

 

Wiedza krzyża…

To tyle o Irlandii. Ale ta modlitwa Azariasza bardzo dobrze się odnosi do wielu historii życiowych w jakich dane jest mi uczestniczyć… Raz po raz spotykam się z historiami przesyconymi goryczą, cierpieniem, bezsensem i beznadzieją… Z mniej lub  bardziej wyraźnym pytaniem: Czy Bogu w ogóle na mnie zależy? No jak tak, to czemu mi się to w życiu wydarzyło/wydarza – ciągle…?

A Jezus uparcie przez cały czas postu mówi: ?Oto zmierzamy do Jerozolimy…” a po co? Może wielu przeczuwało… Czy ludzie obecnego czasu też boją się Góry poza Jerozolimą… ?

Nie łatwo z Tobą Jezu się podróżuje… Może dlatego pustoszeją kościoły i może dlatego tyle zwątpienia Twoich dzieci…?

I czemu najtrudniejszą wiedzą w wierze w Ciebie jest ?wiedza krzyża…”?

 

 (A może rzeczywiście jeszcze jest nadzieja, że On nas nie opuścił…? – zobacz )

(729)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *