Katolicy a pandemia

Image may contain: indoor
6 lipca 2020 – Donamon
Dziś w naszym zakonnym kościele po 4 miesiącach wróciła publiczna Eucharystia. Pomagałem przełożonemu w tych początkach a sam swoją celebrację dla naszych wiernych będę miał w środę. Wzruszający moment, widząc ich wracających do nas. Sam ostatnią Eucharystię z ludem odprawiałem 11 marca w Polsce. Szmat czasu, wydarzyła się w między czasie jedna epoka w moim prywatnym życiu.
Przy tej okazji podzielę się moimi obserwacjami z tego co do mnie docierało od ludzi i co miałem okazję zaobserwować w polskojęzycznym katolicyzmie, tak w Polsce jak i na wyspie. Wydarzyło się wiele dobra, ale pandemia objawiła też pewne duchowe objawy chorobowe i o nich kilka słów.

Widać, że część katolików (tych wyświęconych nie wyłączając) ma problemy z wiarą rozumną. Wielu ludzi obostrzenia w uczestnictwie w liturgii odebrała prawie jak prześladowania chrześcijan. Nie brakło głosów pokazujących jednak fideistczne (czyli w oderwaniu od rozumu) jest przeżywanie sakramentów, bez odniesienia ich do natury ludzkiej.
Braki w harmonii wiary i rozumu już dawno temu wykazywał w Kościele w Polsce ks. prof. Michał Heller, mówiąc o tym, że są wierzący naukowcy, którzy właśnie z tego powodu czują się wyobcowani (np. słuchając niskiego poziomu nauczania w kościołach w odniesieniu do rozumu).
Inny problem to pseudocharyzmatyczna gnoza, która również była widoczna tu i tam ( o problemie gnozy wśród katolików mówił sporo papież Franciszek 2 lata temu). Sięganie po sensacyjne objawienia prywatne a nawet odwoływanie się do egzorcyzmów w formułowaniu wniosków. Oczywiście, czujny obserwator życia Kościoła widział to już wcześniej. Katolicy, także ci formujący się we wspólnotach, często są zwolennikami alternatywnej medycyny, ukrytych terapii itp.
Gdyby ich zapytać na czym opiera się obecna medycyna (np. jak działają leki a nawet szczepionki) myślę, że jednak pojawiło by się milczenie. Ale „szemrane” newsy z blogów i pojedynczych nauczycieli medycznych (czasem beż żadnych kwalifikacji) są głosem bezkrytycznie przyjmowanym, objawieniem na wiarę, bez żadnej weryfikacji metodą naukową. Czasem do tego dochodzi jeszcze napięcie przyprawione o spiskową teorią dziejów, gdzie nie ma miejsca dla Boga zbawiającego, aktywnego w historii świata (także dziś!). Są tylko „oni” i „ich” plany.
Trzeci problem to prywatyzacja sakramentów. Prywatna pobożność wysunięta ponad głos Kościoła. Tylko „ja i Bóg”. Wspólnota Kościoła, Mistyczne Ciało Chrystusa jako realna ważna rzeczywistość braci i sióstr odsunięta na drugi plan.
To oczywiście to co piszę to nie jest osąd nad poszczególnymi osobami. To, że tak myślą i wierzą niekoniecznie jest ich winą (choć co do wyświęconych pasterzy miałbym już duże większe wymagania aby dzielili wiarę Kościoła a nie swoje prywatne przekonania).
Jako, że w ostatnim czasie wracam do liturgicznego nauczania księdza Blachnickiego to w temacie sakramentów chcę zacytować dwa z jego fragmentów. Diagnoza sprzed 42 lat, aktualna tak samo dziś.
„Wielu katolików, zwłaszcza młodych, nawet spośród tych, którzy regularnie i często przyjmują sakramenty (szczególnie sakrament Eucharystii i pokuty) ma o nich wyobrażenie mgliste i ogólnikowe. Gdyby przyszło im uzasadnić wobec braci z Kościołów protestanckich swoją wiarę w sakramenty i swoje praktyki sakramentalne, znaleźliby się w wielkim kłopocie. Umieliby może powołać się na katechizmową naukę Kościoła i swoją „ślepą wiarę”, w najlepszym wypadku mogliby wskazać na pewne cytaty z Nowego Testamentu, w którym jest mowa wyraźnie o sakramentach i na których opiera się nasza wiara w nie. W tym wypadku stanęliby na równej pozycji z protestantami, którzy też swoją wiarę uzasadniają prostymi cytatami z Pisma świętego. Czy jednak potrafiliby dać właściwą odpowiedź na różne trudności, na jakie napotykają bracia z innych Kościołów w obliczu naszego – jak mówią – „sakramentaryzmu”, tak często sformalizowanego i wykazującego magiczne podejście do sakramentu? Czy potrafiliby uzasadnić wiarę w sakramenty w oparciu o całokształt historii zbawienia i ujawniające się w niej prawa Bożej ekonomii zbawienia?”
„Nasze popularne i dość rozpowszechnione wyobrażenie Boga jest nieraz dalekie od tego obrazu, jaki odsłania się na kartach Pisma świętego. Wyobrażamy sobie Boga statycznie, jako Kogoś istniejącego w Sobie gdzieś w zaświatach, a człowiekowi jedynie posyłającego swoją prawdę do wierzenia, swoje prawo do przestrzegania i swoją pomoc (tzw. łaskę) do zachowania prawa. Obowiązki człowieka religijnego wobec Boga sprowadzają się wtedy do trzech zakresów: do nauczenia się prawd objawionych przez Boga i wierzenia w nie, do zachowania przykazań Bożych oraz do korzystania z sakramentów jako tzw. środków łaski.
Takie pojęcie Boga i Jego stosunku do człowieka jest a-historyczne i a-personalne. Człowiek kontaktuje się z Bogiem nie tyle bezpośrednio, jak żywa osoba z żywą Osobą, ale za pośrednictwem trzech rzeczy, jakimi są: wiedza (prawda), prawo i sakramenty – „środki” łaski. Te trzy „rzeczy” są przy tym pojmowane ponadczasowo, jako elementy z natury swej niezmienne. Te wszystkie „rzeczy” są oczywiście w jakimś sensie słuszne, ale są z drugiej strony – dalekie od obrazu Boga, jaki ukazuje się w historii świętej zapisanej na kartach Biblii.
(…)
Bóg bowiem dla nikogo nie jest „Bogiem prywatnym” i chociaż wzywa ludzi z osobna „po imieniu”, tak jak wezwał Mojżesza, i wchodzi z nimi w osobowy dialog, to jednak realizacja tego spotkania jest zawsze wydarzeniem w ramach historii zbawienia, obejmującej jednym wielkim planem i jednym wielkim dekretem Boga wszystkich ludzi przeznaczonych i wezwanych do wspólnoty zbawionych.”

(176)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *