Thinking about forever…

czyli listopadowe refleksje paschalne…

 

Dublin, 2 listopada A.D. 2007


Nadszedł czas kiedy nasz wzrok kieruje się w górę a może też bardziej w głąb. W górę, bo jakoś tak intuicyjnie myślimy o Niebie i wznosimy wzrok… W języku polskim te słowa są dla nas tożsame.

Zaczynamy od świętowania obecności w Nowym Jeruzalem rzesz zbawionych 1 listopada, aby na drugi dzień, przejść do modlitwy za tych co oczekują na ten stan – oczyszczając się do przyjęcia daru obecności Świętego i Miłującego Boga… Ta zamiana raczej dostrzegalna jest dla bardziej zaangażowanych katolików, gdyż dla wielu 1 listopada to Święto Zmarłych (ponad 40 lat komunistycznej propagandy ciągle zbiera żniwo).

Patrzymy również w głąb, bo głębokie stanięcie wobec prawdy o tych co opuścili już ziemię, zmusza nas do skonfrontowania naszej egzystencji i postawienia sobie pytania o sens i cel: co tak na prawdę jest ważne, a co ważnym się tylko wydaje w moim i Twoim życiu…

W Polsce taką refleksję ułatwia tradycja listopadowa, nawet jeśli niekiedy płytka, ogólnie rzecz ujmując. Tu jest nieco trudniej – bo przy bardzo silnej tradycji Halloween (to co się dzieje w Polsce to nic w porównaniu z tym co jest w Irlandii) , która jest także pewną banalizacją tematu śmierci i postawienie jej w perspektywie zabawy – jeśli coś przerasta (a kultura świecka nie potrafi odnaleźć odpowiedzi na umieranie) to bardzo wygodną formą jest przyjęcie takiej postawy.

1 listopada to tu normalny dzień pracy. Po szkole wcześniej dokładnie opracowując przy Google Maps drogę – wybrałem się do jednego z większych cmentarzy Dublina – Mount Jerome Cemetery. To jest stary cmentarz protestancki założony w 1837 roku. Od 1920 roku chowani też są tam katolicy. Jest tu pochowanych ok 300 tysięcy ludzi.

Muszę powiedzieć, że ten cmentarz wywarł na mnie wielkie wrażenie i… zdziwienie – też jest dobrym słowem. Jest stary, choć do dziś tu się chowa ludzi. Cmentarz bardzo zaniedbany a groby mające więcej niż 20 lat to rozlatujące się płyty – jak jedno wielkie gruzowisko. Nie da się ukryć, że walało się tam sporo śmieci… Nie wiem czy to przez to tylko, że cmentarz jest protestancki czy dlatego że stary – ale ogólnie Irlandczycy nie mają kultu cmentarnego (pytałem irlandzkiego współbrata) takiego jak my – na próżno szukać kwiatów ławeczek przy grobach (grobowce to też nie spotykane tu cmentarne budownictwo). W niewielkim procencie widziałem jakieś sztuczne kwiaty – bardzo rzadko żywe zasadzone na grobie. Wszystko urządzone tak aby za często nie przychodzić i wszystko jakoś się trzymało – a jak wspomniałem: czym starszy grób tym bardziej rozsypujący się.

A rzecz dla polaków nie spotykana: obok świątyni (w środku cmentarz) budynek i… kawiarnia cmentarna! Może to jeden ze sposobów nawiedzenia tego miejsca – albo może tu od razu organizuje się stypy – nie wiem, muszę to kiedyś bardziej zgłębić.

Chodziłem tak sobie po tym cmentarzu, niczym bo zaginionej Atlantydzie, próbując znaleźć jakiś ładny kątek aby przystanąć na chwilę i pomodlić – hm… nie udało się… Tylko sroki (których w Irlandii pełno!) i wiewiórki (oczywiście szare – czerwona wiewiórka irlandzka jest na wyginięciu więc się ją rzadko spotyka) przemykały pomiędzy pochylonymi płytami. Ale mimo ?szoku kulturowego” (ach te misjonarskie słownictwo ) wracałem wdzięczny Bogu za to, że wyrosłem w kulturze, która ma kładła wielki nacisk na pamięć o zmarłych osobach (nie potępiając oczywiście tej tutejszej – jest po prostu różna).

Wychodząc z cmentarza zorientowałem się, że nie pomodliłem się nigdzie a przecież przyjechałem głównie po to, aby symbolicznie obchodzić Wszystkich Świętych. Rzuciłem w myśli akt strzelisty za wszystkich spoczywających tu i ruszyłem do domu…

Mimo, że wydawać się może nieco pesymistycznie to wcale tak nie jest. To doświadczenie pokazuje coś więcej – ważne jak w sercu nosisz ludzi którzy odeszli, oni są żywi w Tobie – bo są żywi w Bogu… Tak jak ja i Ty będziemy żywi w Nim, kiedy nadejdzie nasz czas przejścia.

Ale jest jest jeszcze niezawodna przyroda – nieco wolniej zabierająca liście z drzew, ciepła irlandzka jesień też nastraja do myśli paschalnych i dobrze!

No to wędruję dalej… do następnej notki!

A teraz mała galeria:

 Zacznijmy od najładniejszego zdjęcia – na krótko wyszło słońce,

więc je wykorzystałem do pozytywnego zdjęcia tego miejsca…

Zaciekawiła mnie koncepcja grobowców –  jak pokoje… 

Grobowce to rzadkość na tym cmentarzu.

Ten obraz napotkanego grobu jakoś oddawał moje odczucia…

Kolejny  ciekawy grób – sama ziemia, krzyż i kolorowe figurki,

myślę, że pochowany jest ktoś z innej – niż irlandzka – kultury.

Sekcja kremacyjna cmentarza…

Ten grób skojarzył mi się z pustym grobem Jezusa

– korzeń odwalił jedną płytę góry grobowca 

Wspomniane wiewiórki…

Pośród zapomnianego świata…

(905)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *