Archiwum: admin
Nauczanie na Wielki Czwartek 2015
Moja wielkoczwartkowa homilia wygłoszona w Wielki Czwartek. (więcej…)
(627)
Myśli w drodze – odcinek 1 – Conor Pass (Półwysep Dingle)
„Myśli w drodze” 1szy odcinek vloga, nagrany tym razem na półwyspie Dingle a w nim parę myśli i życzenia wielkanocne a dokładniej rzecz biorąc, życzenia na całe Triduum Paschalne :)
Oczywiście jak ktoś ma szybkie łącze i odpowiedni monitor, to polecam ustawić jakość Full HD 1080p
(więcej…)
(615)
Nauczanie na Niedzielę Palmową
Nauczanie wygłoszone w niedzielę 29 marca 2015 w katedrze pw. św. Mela w Longford w Irlandii. (więcej…)
(724)
Nieustanne zwiastowania
?#?refleksjanakoniecdnia? ?#?kapłaństwo? ?#?zwiastowanie?
Na koniec dnia Zwiastowania, który nieustannie przypomina nam prawdę o Bogu wchodzącym naszą ludzką historię, podzielę się jednym z wymiarów kapłaństwa, który jest dla mnie bardzo fascynujący.
Jest nim współuczestnictwo w doświadczeniu przychodzącego Boga w życie poszczególnych osób. Raz po raz mnie to zaskakuje i zachwyca, kiedy widzę jak Bóg zaprasza kogoś do relacji ze sobą i owe zaproszenie, czasem pośród różnych ciemności i przeciwności, jest przyjmowane, przemieniając osobę która wychodzi Bogu na spotkanie. Owe zwiastowania w życiu poszczególnych Bożych dzieci, to jest nieustanne życie pulsujące, źródło, którego nie da się zatrzymać.
Patrząc i doświadczając tych momentów wraz z innymi, którzy dzielą się ze mną tymi przeżyciami w przestrzeni mojego posługiwania kapłańskiego, chyba nie można inaczej odpowiedzieć jak modlitwą uwielbienia. I dlatego taka pieśń jako kropka nad i tej refleksji.
(630)
Myśli w drodze – wprowadzenie do serii
Nauczanie na V niedzielę Wielkiego Postu
Nauczanie wygłoszone w niedzielę 22 marca 2015 r. w kościele pw. św. Cloneda w Newbridge / Irlandia (więcej…)
(647)
Rozniecanie ognia
Uroczystość św. Patryka w Irlandii wybrzmiewa dla mnie duchowo bardzo podobnie jak 3 Maja w Polsce (uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski). Oba te dni sięgają do duszy narodu i jego tożsamości oraz misji. Wyjątkowo, pierwszy raz od paru lat miałem dziś więcej czasu. Nie było żadnej pracy przy transmisji dla mediów i nie miałem żadnych zobowiązań. Pierwszy raz mogłem sobie popatrzeć w TV na paradę, tzn. w większości kątem oka bo wpatrywać się specjalnie i tak by mi się nie chciało.
Paradę otworzył Patryk, luzak na freestyle’u, który miał tyle wspólnego ze św.Patrykiem, co św. Mikołaj z brzuchatym krasnalem w czerwonym fraczku. Choć ten z parady był bardziej podobny w sposobie ubrania. Na marginesie dodam, że coraz większa popularność tego dnia poza Irlandią (odejmując miejsca gdzie są Irlandzcy emigranci) to w mojej opinii zwyczajny układ mainstreamowej rozrywki, która znalazła kolejny dobry powód na rozbawianie tłumu i zarobienie przy okazji na nim w zielonych barwach przy smaku irlandzkiego piwa. W sam raz zapełnia lukę po walentynkach a przed wiosennymi harcami.
Cieszę się, że mogłem sobie drugą część tego dnia spędzić w miejscu, jednym z wielu, gdzie bije jeszcze żywa dusza wiary na wyspie. Chodzi tu jednak bardziej o ludzi żywe Ciało Chrystusa niż o lokalizację. Choć i ta była ważna. Mowa o wzgórzu Slane, gdzie wg podania św. Patryk rozpalił ogień paschalny w Wigilię Wielkanocy obwieszczając przybycia światła Chrystusa. Pierwszy raz zorganizowano takie wydarzenie. Co więcej, organizatorami byli obcokrajowcy: zakonnicy i zakonnice, które przybyły z misją do Irlandii – podobnie jak Patryk. Tłum jaki się zgromadził, też był międzynarodowy, choć przeważali oczywiście rodowici mieszkańcy wyspy. Pomimo zimna zebrała się całkiem spora grupa. Piękna, skromna liturgia i inspirująca homilia biskupa miejsca. Po Mszy Świętej około półgodzinna adoracja i pieśni uwielbienia zakończona uroczystym błogosławieństwem Najświętszym Sakramentem. Przed wejściem do ruin starego klasztoru augustianów, ustawiono żywy ogień mający przypomnieć ten sprzed niespełna 1600 lat.

Figura św. Patryka upamiętniająca wydarzenie rozpalenie ognia paschalnego. Dziś znów był tu żywy ogień.
Wracałem nocą autem ze Slane słuchając nagrania „Wyznań” św. Patryka, są inspirujące do refleksji nad fenomenem narodu irlandzkiego. Czasem się uśmiecham przy jego historii, bo i ja do Irlandii wracałem dwa razy. Po moim pierwotnym dwuletnim okresie doświadczenia misyjnego wydawało się, że nigdy tu nie wrócę. Z takim przekonaniem wylatywałem w 2009 roku. Pan Bóg chciał inaczej i na stałe przeznaczył mnie do posługiwania misyjnego na starożytnej wyspie świętych i uczonych. Postawił w czasie kiedy toczy się fundamentalna walka o duszę tego narodu. Walka, którą zapowiedział Irlandczykom św. Jan Paweł II podczas swojej pielgrzymki 36 lat temu. Wieczory takie jak te, to wygrane bitwy w tej walce. Podobnie jak Izrael u murów Jerycha, to zwycięstwo nie zostanie dokonane strategiami kościelnymi a oddaniu się mocy Bożej. Tą Bożą Obecnością napełnialiśmy się tego zimnego marcowego wieczoru. Na pewno nie na darmo.
(914)
Jak grom z jasnego nieba – świadectwo
Powoli dobiega końca dzień życia konsekrowanego. Pierwszy raz od wstąpienia na tę drogę przeżyłem celebrację Mszy Świętej w ten dzień w mojej rodzinnej parafii skoro świt (a tak na prawdę to godzinę przed świtem :) ) gdyż resztę dnia byłem w drodze powrotnej do stolicy.
Czemu jednak to miało jakieś znaczenie, iż celebracja miała miejsce w mojej rodzinnej parafii?
Dlatego, że moje powołanie do Zgromadzenia Słowa Bożego (misjonarze werbiści) narodziło się właśnie w czasie Mszy Świętej w mojej rodzinnej parafii kilkanaście lat temu.Miało to miejsce 3 października 2001 roku.
To jest głębsza i dłuższa historia (której nie sposób tu przywołać), o której zaświadczyłem w dzień moich prymicji w rodzinnej parafii. Miało to miejsce 3 października 2001 roku.
Na koniec tych podziękowań chcę prosić o modlitwę. Ale nim o nią poproszę chcę tu złożyć pewne ważne świadectwo. W czynię to idąc za zachętą Psalmisty, który w Psalmie 40 modli się słowami: „Sprawiedliwości Twojej nie kryłem w głębi serca. Głosiłem Twoją wierność i pomoc. Nie taiłem Twej łaski ani Twej wierności przed wielkim zgromadzeniem.” Owym wielkim zgromadzeniem jesteście dziś Wy, którzy przyszliście tu świętować razem ze mną dar mojego kapłaństwa i posłannictwa misyjnego.
Wspomniałem przed chwilą o czci jaką odbiera w naszym kościele Maryja jako Matka Nieustającej Pomocy. Moi krewni i bliscy przyjaciele wiedzą, że gdy byłem półrocznym dzieckiem moje zdrowie a nawet życie było w wielkim niebezpieczeństwie i czekała mnie poważna i nie pewna co do skutków operacja. Moi bliscy poprosili wtedy o Mszę Świętą nowennową do Matki Nieustającej Pomocy, i mam głęboką świadomość i wewnętrzne przekonanie, że to za przyczyną Matki Bożej stało się tak a nie inaczej, że stoję tu dzisiaj w pełni zdrowia. Umacnia mnie w tym przekonaniu fakt, że po 19-stu latach służąc tu przy tym ołtarzu, podczas jednej z takich samych środowych Mszy Świętych wotywnych do Matki Bożej Nieustającej Pomocy otrzymałem od Boga światło, które mówiło abym wstąpił właśnie do Zgromadzenia zakonnego Misjonarzy Werbistów, które było mi wtedy kompletnie obce.
I oto dziś, po długich latach zakonnej formacji, stoi przed Wami ojciec Bartłomiej Parys, Misjonarz Werbista.
Nigdy sobie sam bym nie wybierał tego zakonu, miałem inne na oku :) ale Pan Bóg przyszedł „jak grom z jasnego nieba” – potem było tylko upewnienie się, że nie są to emocje a rzeczywista Boża interwencja. Czas i fakty pokazały że tak było.
Dlatego dziś kontemplując przestrzeń mojego rodzinnego kościoła z zupełnie innej perspektywy w tym kontekście odbierałem słowo czytane dziś z księgi proroka Micheasza „Oto Ja wyślę anioła mego, aby przygotował drogę przede Mną, a potem nagle przybędzie do swej świątyni Pan, którego wy oczekujecie, i Anioł Przymierza, którego pragniecie” – przypomniało mi bowiem ów czas.
Nie często piszę o powołaniu zakonnym jako takim, bo myślę, że łatwo tu wpaść w formę pewnego duchowego narcyzmu. Niech życie mówi samo za siebie. Często chyba też mało do niego dorastamy – ale Pan Bóg daje to zrozumieć chyba po to aby uświadomić, że z Niego ma być owa moc a nie z nas. Pomimo naszej grzeszności, ucieczek, kompromisów – On wciąż z nas nie rezygnuje – wyznaczając szczególne miejsce w planie zbawienia.
(941)
Katedra w Longford Feniks powstający z popiołów
Sobota a więc czas na kolejny odcinek „z życia na wyspie” dziś o Kościele i dość symbolicznym wydarzeniu.
W linkowanym poniżej filmie dokumentalnym, przedstawiona jest historia katedry w mieście Longford, która praktycznie doszczętnie spłonęła w 2009 roku po Pasterce.
Kiedy jeszcze dopalały się zgliszcza katedry biskup zapowiedział, że odbudują ją. Odważna decyzja. Lata 2009/2010 to największe uderzenie kryzysu ekonomicznego w Irlandię. A jednak się udało. Przez 4 lata postawiono ją „na nogi”. Uroczysta Pasterka i Msza w Boże Narodzenie były transmitowane dla telewizji. Robił to oczywiście nasz Kairos Communications, ale mnie tam nie było, gdyż zostawiłem telewizję od jesieni i poświęcam się jedynie dla spraw radiowych.
Odbudowanie budynku jest znakiem dla tutejszego kościoła, pewnym symbolem, żeby nie poddać się apatii nawet jeśli rzeczy wyglądają tragicznie.Choć oczywiście na samych murach nie można się zatrzymać.
Film dokumentalny ma ciekawy wątek, który zaciekawi szczególnie tych, których interesuje kwestia reformy liturgicznej.
W latach 70’tych poprzedni biskup miejsca kazał rozebrać stary ołtarz „przedsoborowy”, nie zważając na protesty ludzi. Tu warto dodać, że takie rzeczy w Irlandii nie zdarzały często.
Ciekawa rzecz, że ludzie po 40 latach wciąż tęsknili za starym ołtarzem i niektórzy wyrażali nadzieję, że teraz może wróci – nie wrócił, jego resztki znajdują się w krypcie pod kościołem.
Jest nawet uzasadnienie biskupa w tej sprawie (pod koniec filmu).
Wracając do samego wydarzenia zniszczenia i odbudowania. Nawet samo miejsce, gdzie się stało jest trochę symboliczne, bo Longford był niekiedy miejscem zbiorowej satyry części tutejszych mieszkańców wyspy, takie coś jak w Polsce Otwock. I w takim wyśmianym miasteczku taki znak nadziei się wydarzył (oczywiście z negatywnymi odcieniami obecnej sytuacji Kościoła, co wychwyci sprawny obserwator uważnie oglądając film dokumentalny).
http://www.rte.ie/player/ie/show/10359741/
(801)
Praskie impresje
Siedzę sobie w cieple dublińskiego pokoju i już nawet prawie nie wydaje mi się, że gdziekolwiek niedawno byłem. Ale aby nie pozwolić tak odlecieć przeżytemu czasowi, to nim jutro wszystko wróci do normy a życie do zwyczajnego tempa (więcej…)
(796)